piątek, 21 listopada 2014

Rozdział 8.

                                                              8. Cześć... tato.
Stanęłam jak wryta. Czułam, jak paraliżuje mnie jakieś nieznane uczucie, niezbyt przyjemne. Patrzyłam na niego, przyjrzałam się dokładnie. Czas jakby zatrzymał się w miejscu.

 Z tego beznadziejnego otępienia wyrwał mnie nagle głos Sonny'ego.
- Chłopcy za mną. - wskazał ręką. Po chwili wyszli, zostaliśmy sami. W okół panowała cisza, ale to co działo się w mojej głowie, było jakąś masakrą. Patrzyłam na człowieka, który jest moim ojcem, którego zobaczyłam po raz pierwszy od tylu lat. Mój oddech stał się płytki i krótki.
- "Taka z ciebie twardzielka, a zachowujesz się jak tchórz..." - powtarzałam sobie w myślach. Musiałam być twarda. Przełknęłam ślinę i lekko uniosłam wzrok. Spojżałam wprost na niego.
- Tyle lat minęło... w końcu widzę moją córkę.... - odzywa się. Jakieś przyjemne ciepło rozeszło się po całym moim ciele. Znów przypływają do mnie różne emocje: szczęście wraz ze smutkiem, irytacja i ...strach, który strasznie mnie zirytował. Nie mogłam znieść tego przebiegu wydarzeń. Jak to się mogło stać, że się nie znaliśmy? Dlaczego tak to wszystko się potoczyło? Gdyby nie ciocia, byśmy... byśmy nawet się nie znali... Zacisnęłam dłonie w pięści i powiedziałam przez zęby.
- To wszystko wina matki, to przez nią! Jak ona mogła zrobić takie świństwo, przez nią to wszystko!- wyrzuciłam z siebie i spuściłam wzrok. 
- Nie mów tak. Chciała jak najlepiej dla ciebie.
- Kłamstwo nie jest rozwiązaniem! - warknęłam.
- Masz rację, ale nie zmienisz przeszłości. Mimo wszystko bardzo się cieszę, że jesteś teraz ze mną tutaj.  - podszedł do mnie bliżej i stanął na przeciwko mnie. Na jego twarzy dostrzegam cień uśmiechu.
- Ja również. - powiedziałam. Nawet nie wiem kiedy rzuciłam mu się na szyję.
-" Nareszcie." - pomyślałam. Odnalazłam w sobie szczęście i... spokój.
                                                                     ***
TYMCZASEM W APARTAMENCIE SNOW KIDS.
Mei i Tia właśnie wróciły z kina. Świetnie się bawiły, dzień wolny dobrze im zrobił. Idąc korytarzem spotkały Rocketa.
- Jak się miewa mój trener? - przywitała się blondynka, całując chłopaka w policzek.
- Dobrze. Mam nowe wieści. Mianowicie spotkałem dziś Sinedd'a. Zaproponował mi rozegranie meczu towarzyskiego przeciw Shadows.
- Teraz, przed samym finałem? Kiedy dokładnie? - zdziwiła się Tia.
- Właśnie chodzi o to, że jutro wieczorem.
- Cały Sinedd. Chce zyskać w oczach widzów po porażce. Myśli, że bez Micro-Ice'a nie damy rady i uda mu się wygrać. - podsumowuje długowłosa.
- Też o tym myślałem, ale spójrzcie na to z drugiej strony; Alex miałaby świetną okazję, by brać udział w meczu z drużyną wyższej półki. Zwiększyłoby to nasze szanse w finale. Nie dałem jeszcze odpowiedzi, bo chcę jeszcze to omówić z resztą drużyny.
- Zróbmy to jak najszybciej. - zaproponowała zielonooka.
- Niestety, musimy poczekać na Alex i D'joka. Nie ma ich od południa. Mei, nie wiesz, gdzie mogli pójść?
- Nie mam pojęcia. To jakiś cud, że ruszyła się stąd. - odparła zdezorientowana dziewczyna. Nie miała pojęcia, gdzie mogła podziać się jej kuzynka.
- Ciekawe, co z D'jokiem. Nigdy nie wychodził na cały dzień. - zastanawia się Tia. Niebieskooką po chwili olśniło. Ni stąd, ni zowąd pobiegła korytarzem.
- Jak się czegoś dowiem zaraz wrócę. - rzuciła w pośpiechu. Rocket i Tia spojrzeli na siebie pytająco, zdziwieni całym zajściem.
Brunetka wpadła jak huragan do pokoju Micro-Ice'a. Przestraszony drgnął nerwowo, rozrzucając chipsy dookoła.
- Jezu Mei! Wystraszyłaś mnie!
- Przepraszam, ale muszę się ciebie o coś spytać. - powiedziała zdyszana.
- Rany, wszyscy dzisiaj mnie o coś wypytują. Co ja, mapa świata? - bąknął chłopak.
- Proszę, powiedz mi, czy wiesz dokąd wywiało Alex?
- Była tutaj rano i pytała o D'joka. Powiedziałem, że jest w Parku Genesis, a ona poszła. Wnioskuję, że do niego. - odpowiada Micro. Dziewczyna wiedziała już wszystko.
- "Są u piratów." - pomyślała.
- Wielkie dzięki. I jeszcze raz przepraszam za to, że cię wystraszyłam. - powiedziała znikając w drzwiach.
                                                                    ***
Nie wiem, ile czasu rozmawialiśmy. Opowiedziałam ojcu wszystko o sobie, różne zdarzenia, wspomnienia, wszystko. On również, odpowiadał na wszystkie pytania. Powiedział jak to jest być piratem, o ich misjach, walkach z Technoidem. Oczywiście, musiałam zachować te wiadomości w tajemnicy. Normalnie, gdybym była przypadkową osobą, miałabym wyczyszczoną pamięć. Chciałabym żyć tak jak oni. Zdawałam sobie sprawę z tego, że jest to trudne i bywa naprawdę ciężko, ale wśród piratów panuje zasada " Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego.", no i oczywiście zawsze coś się dzieje. Cieszę się, że wreszzcie poznałam ojca. Mei miała rację... znowu.
Rozmowę przerywa nam dźwięk otwierających się drzwi. Do środka wchodzi D'jok.
- Przepraszam, że przerywam, ale powinniśmy już wracać. Wszyscy pewnie zastanawiają się, gdzie jesteśmy.
- Masz rację, trzeba wracać. Idź już, zaraz do ciebie dołączę. - odparłam. Rudy udał się w kierunku wyjścia. Wstałam i zwróciłam się do Corso.
- Cieszę się, że wkońcu cię poznałam. Mam nadzieję, że wkrótce znów się spotkamy.
- Możesz być tego pewna. - odpowiada. Miałam właśnie wychodzić, gdy zatrzymał mnie. Sporzał na gwiazdę na mojej szyi.
- Powiedz mi, od dawna nosisz ten naszyjnik?
- Odkąd pamiętam. Mam go od mamy, bardzo go lubię. - odzywam się, lekko zdziwiona.
- Dałem go twojej mamie, dawno temu. Jest dość specyficzny, nie wiedziałem, że go zachowa.
- Co masz na myśli mówiąc "specyficzny"? - zdziwiłam się.
- Spójrz. - wziął ozdobę w swoje ręce. - Gdy naciśniesz na środek pojawi ci się mapa Genesis. -  po chwili pojawiła się holograficzna mapa. - Tak ustalałem miejsca spotkań z twoją mamą.
- To jest świetne. - zachwyciłam się. - Na pewno ułatwi komunikację. Dobrze, idę już, bo D'jok wyjdzie z siebie. Dziękuję za wszystko. A, i pamiętaj żeby mi kibicować. - kończę puszczając oczko.
- Na pewno będę. - odparł.
Poszłam prosto korytarzem. Na jego końcu dostrzegłam rudego i piratów. Udaliśmy się do statku. Przez całą drogę oglądałam naszyjnik. Nawet nie wiedziałam, jakie ma właściwości. Po około godzinie byliśmy już na Genesis. Wychodząc postanowiłam się pożegnać.
- Dziękuję wam za pomoc. Miło było was poznać. Do zobaczenia!
- Nam również było miło. - odparł Sonny. Odwróciłam się i miałam wychodzić, gdy jeszcze usłyszałam za sobą głos Artie'go
- ... a szczególnie Bennettowi! - krzyknął śmiejąc się.
- Artie! - warknął na niego kumpel. Zaśmiałam się pod nosem i wyszłam.
 Od apartamentu dzieliło nas już tylko kilka metrów. Przez drogę rozmawiałam z D'jokiem. W sumie jesteśmy w podobnej sytuacji. Oboje mamy ojców piratów.
W akademii na korytarzu stała Mei. Widząc nas od razu przybiegła.
- Jesteście w końcu! - zawołała.
- Tak, sorry, że ci nie powiedziałam, ale...
- Tak, tak byliście u piratów. Domyśliłam się. Chodźcie teraz do sali treningowej. Jest sprawa dosyć ważna.
Zdziwiła mnie bezpośredniość mojej kuzynki. Bez słowa komentarza poszliśmy za nią w wyznaczone miejsce. Wszyscy tam na nas czekali.
- Jesteście. A więc możemy zaczynać. Tak jak już niektórzy wiecie, mamy propozycję zagrania z Shadows meczu towarzyskiego. Ma on się odbyć jutro. Sądzę, że byłby świetnym treningiem przed finałem oraz dobrym doświadczaniem dla Alex. Czy zgadzacie się ze mną?
- Świetny pomysł. Pokarzmy im, gdzie ich miejsce. - zawołał rozentuzjazmowany D'jok.
- Ja również jestem za. - poparła go kapitanka.
- Damy radę. - Odezwał się Ahito, zasypiając zaraz potym.
- A ty Alex? Co o tym myślisz? - pyta trener.
- Skopmy im te ciemne tyłki. - odpowiadam zdecydowanie.
Po ustaleniu wszystkich szczegółów każdy rozszedł się do swoich pokoi. Oczywiście pierwszą rzeczą, jaką musiałam zrobić było szczegółowe streszczenie mojego spotkania z piratami Mei.
- (...) miałaś rację, powinnam zrobić to dużo wcześniej - przyznałam.
- Dobrze, że go wreszcie poznałaś. Jesteś teraz całkiem inna, zadowolona i pewna siebie, jak dawniej.
- Jakby mi ktoś powiedział wczoraj, że tak to się potoczy, nie uwierzyłabym. Jeszcze ten mecz z Cieniami. Zniszczymy ich.
- Też tak myślę, ale pamiętaj, by nie być zbyt pewnym siebie, jeżeli z góry założysz, że wygrasz, możesz się na tym przejechać. - radziła. - Dobra kładźmy się już spać. Jutro ważny mecz. Lepiej się wyspać.
Tak też zrobiłyśmy. Po dniu pełnym niespodzianek przyszła wreszcie pora na wypoczynek.
NAZAJUTRZ
Wstaliśmy dziś wyjątkowo później, mianowicie o godzinie 7.30. Rozpoczęliśmy od biegów. Po 12 kółkach nadszedł czas na ćwiczenia. Rozciąganie, podciąganie i wiele wiele innych. Na koniec masaż, którego skutki czuję do tej pory. Następnie nadszedł czas na prysznic. Mei dała mi strój, w którym miałam zagrać. Należał wcześniej do Yuki.  Przymierzyłam go. Pasował jak ulał. Spojrzałam w lustro.
- " Teraz wyglądam jak prawdziwy Snow Kids" - powiedziałam do siebie zadowolona. Udałam się na miejsce zbiórki. Potem dojechaliśmy na stadion.
 Udaliśmy się do szatni. Kilka minut przed meczem Rocket jeszcze raz omówił dokładnie taktykę.
- (...) Mimo wszystko pamiętajcie, aby grać zespołowo i myśleć o dobru drużyny, a nie o własnych zaszczytach. Shadowsi zazwyczaj grają agresywnie i szybko, w szczególności Sinedd. Musicie skupić sie na tym, by odbierać piłki w środku pola i szybko przystąpić do kontrataku. Życzę wam powodzenia. - zakończył przemówienie. Tradycyjnie ustawiliśmy się w kółku kładąc ręce i wykrzykując "Go Snow, Go!". Udaliśmy się na boisko.
Wlatujemy do środka stadionu. Oszołomiła mnie jego wielkość, ilość widowni. Po chwili włączają się dodatkowe reflektory. Światło początkowo oślepiło mnie trochę. Zeszliśmy z podestu i zaczęliśmy się ustawiać na pozycje. To samo zrobiła drużyna przeciwna. Biorę głęboki wdech i staram się być w pełni skupiona. Spojrzałam na drużynę, wszyscy byli już ustawieni. Rudy uśmiechnął się w moją stronę i puścił mi oczko. Sinedd stanął na przeciwko niego. Na twarzy rysował mu się ten jego cwaniacki uśmieszek. Natomiast na przeciw mnie, kilka metrów dalej znalazła się Ritta, która również wydała się być pewna zwycięstwa.
- Dzięki za szansę pokazania się przed Pucharem. To będzie czysta przyjemność wygrać z finalistami. - odzywa się czarnowłosy.
- To się jeszcze okaże Sinedd. - odparł zielonooki, kpiąc sobie ze słów rywala.
Rozpoczął się mecz. Piłka wystrzeliła w górę napastnicy wylecieli za nią. Przejął ją Sinedd i podał swoim pomocnikom. W środku zatrzymał ich Mark. Podał do mnie. Niestety nie utrzymałam się długo przy piłce. Odebrał mi ją jeden z Shadowsów za pomocą smogu. Pojawił się dosłownie znikąd. Zdenerwowałam się.
- Spokojnie Alex. - rozlega się głos trenera w mojej słuchawce. - Smog jest nieprzewidywalnym fluxem, Cienie to wykorzystują. Poprostu bądź bardziej czujna.
- Dobrze, postaram się. - odpowiadam. Rozeznaje się, jaka jest sytuacja na boisku. Przy piłce była Ritta. Przedarła się przez środek i zbliżała się do pola karnego. Mei próbowała odebrać futbolówkę wślizgiem, lecz rywalka zniknęła jej z oczu. Pojawiła się kilka metrów wyżej i szykowała się do strzału. Ahito przygotował się do obrony, jednak fioletowowłosa w ostatniej chwili podała Sinedd'owi, który wykorzystał okazje i zdobył gola. Wszyscy byli zaskoczeni takim obrotem sytuacji. Byłam wściekła, to była ewidentnie moja wina. Jakby tego było mało Sinedd z Rittą zaczęli sie obściskiwać. Przewróciłam oczami i ustawiłam się na pozycję.
Minęło z jakieś dobre 30 minut. Próbowaliśmy zdobyć bramkę, jednak obrona Cieni okazała się nadzwyczaj silna.
- "Musimy sie wsiąść w garść i strzelić gola przed końcem pierwszej połowy." - pomyślałam. Obiecałam dać z siebie wszystko i mam zamiar dotrzymać słowa. Zmobilizowałam się i postanowiłam wykorzystać na maxa te ostanie minuty. Rozejrzałam się po widowni i wtedy ich zobaczyłam. Byli tam Sonny i Corso. Teraz już musiałam pokazać na co mnie stać. Ustawiliśmy się na pozycje. Futbolówkę przejęli przeciwnicy. Rozejrzałam się za napastniczką Shadows. Była niedaleko. Postanowiłam ją kryć, bo jak się spodziewałam, Sinedd poda właśnie jej. Tak też było. W ostatniej chwili wyskoczyłam przed nią używając Oddechu  i przejęłam piłkę.
     

- Zgubiłaś coś? - spytałam retorycznie kończąc cwaniackim uśmiechem. Jej mina była bezcenna. Zaczęłam biec prosto do bramki przeciwnika. Równolegle biegł D'jok nie kryty. Przed samym polem karnym odegrałam mu wysoko. Za pomocą fluxa wzbił się w górę i uderzył głową w piłkę. Ta z ogromną siłą wpadła do bramki, kręcąc się w siatce. Udało się, wyrównaliśmy! Kilka sekund potem rozległ się dźwięk oznaczający koniec pierwszej połowy.
**********************************************************************************
Ciąg dalszy nastąpi ;). Z góry przepraszam za ten pokraczny rysunek robiony na szybko. Nad notką trochę myślałam, mam nadzieję, że nie wyszła najgorzej :). Jeszcze raz dzięki za wejścia i za komentarze :D!

  

4 komentarze:

  1. JEEEEEEEEEJ!!!!!!!!!!!

    Taaaaak! Jess jest szczęśliwa! Jess z całego serca dziękuje Starhorse! Jess się wzruszyła! ^^

    Świetny rozdział. :D A rysunek i tak fajny. ;D
    Tylko jedna uwaga techniczna: nadal mieszasz czasy. ;)
    Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością! <3 ;D
    Pozdrawiam serdecznie,
    Szczęśliwa Jess ^.^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha, i Micro Ice ze swoim tekstem "Co ja, mapa świata?" był genialny. <3

      Usuń
    2. Dzięki wielkie :D! Naprawdę, twoje komentarze są bardzo motywujące ^^. Czekam z niecierpliwością na notke u ciebie :D!

      Usuń
  2. Przeprasza, że dopiero teraz przeczytałam ten rozdział, ale wiesz jaka jest szkoła.
    Rozdział bardzo mi się podobał, fabuła ciekawa. Już biorę się za czytanie następnego rozdziału. :)

    OdpowiedzUsuń