piątek, 26 grudnia 2014

Rozdział 10.

                                                                    10. Przeciwności.
Nie mogłam zasnąć. Cały czas myślałam o zdarzeniach sprzed kilku ostatnich dni. Nie dawało mi spokoju to, co usłyszałam. Zastanawiałam się o co chodziło Nikki.
- Co się z tobą dzieje?! Nie dociera do ciebie, że mamy się stąd nie ruszać?! - wydarła się na siostrę.
- Musiałam coś załatwić... - usprawiedliwiała się Nina.
- Czy znów spotkałaś się z tym chłopakiem?! Mówiłam ci, żebyś wybiła sobie go z głowy! Jesteśmy o krok od celu i nie pozwolę, żebyś wystawiała się piratom przez tego typa! Rozumiesz?!
- To nie jest w cale proste!
- Wiem, ale musisz poświęcić się temu do czego dążymy, jak każda z nas. Oddałyśmy zbyt dużo, by teraz ktoś pokrzyżował nam plany. [•••]
Ten dialog nie miał dla mnie sensu. Co niby poświęciły i czemu to miało to służyć? Razem z Bennettem i Artie'em  zastanawiałam się, o co tu chodzi i czy nie stoi za tym ktoś trzeci. W tajemnicy przed moim ojcem pomagałam im w śledztwie. Niestety, mimo prób i wysiłków nie udało nam się nic więcej ustalić, a zawodniczki 24/h siedziały w hotelu.
Rano jak zwykle rozpoczęliśmy trening. Na dobry początek 15 okrążeń na zewnątrz. Nie ma to jak biegnie z samego rana w okropnie mroźny dzień. Po skończonej sesji przyszedł czas na masaże i wreszcie na holotrener. Na rozgrzewkę dostaliśmy Rykers. Poszło całkiem nieźle. Podania wychodziły płynnie, a strzały były celne. Po udanym spotkaniu czekało nas jeszcze zadanie specjalne.
- Dobrze Snow Kids, jesteście w zadowalającej formie. Jutro ważny dzień, powalczymy o Puchar Galactik Football po raz trzeci. Wszyscy ciężko pracowaliście przez te miesiące. Mieliśmy wzloty i upadki, ale jednak przetrwaliśmy. Abyście lepiej zagrali, każdy rozegra indywidualny pojedynek z hologramem zawodniczki Paradisii. - oznajmił Rocket, po czym kolejno wchodziliśmy do maszyny. Poziom był wysoki. Przyglądałam się reszcie. Każdy miał swój sposób ogrania przeciwnika. Nie było to łatwe. Drużyna, chodź na pierwszy rzut oka niewinnych dziewczyn, okazała się być bardzo dobrze zgrana, wręcz synchroniczna, a ich styl gry był na wysokim poziomie. Byłam ostatnia w kolejce. Po jakimś czasie przyszła kolei i na mnie. Stanęłam na przeciw Niny 8. Starałam się być  skupiona na grze. Zadanie było konkretne; wywalczyć piłkę i jak najszybciej zdobyć gola. Futbolówka wystrzeliła. Udało mi się ją przejąć, lecz zaraz miałam towarzystwo. Ciężko było się utrzymać przy piłce. Przeciwniczka była nieustępliwa. W końcu udało jej się mnie ograć. Z nieprawdopodobną szybkością zaczęła biec w stronę mojej bramki. Wkurzyłam się. Zaczęłam ją gonić. Wyemitowałam Oddech. Z jego pomocą  przeleciałam przez pole gry. Stanęłam jej na drodze i wślizgiem  odebrałam futbolówkę. Biegłam jak najszybciej do przeciwnej bramki. Widząc, że siedzi mi na ogonie podbiłam wysoko piłkę i z przewrotu ją kopnęłam. Uderzyła z taką siłą, że kręcąc się w siatce zaczęła ją przepalać.
- Nie tym razem. - rzuciłam w stronę hologramu eksponując moje zadowolenie.
- Bardzo dobrze Alex. Pamiętaj by nie stać długo w jednym miejscu. One bardzo dobrze dryblują. - powiedział trener na zakończenie. Po wyjściu z holotrenera od razu sięgnęłam po wodę. Nareszcie mogłam odetchnąć.
Nie nacieszyłam się jednak długo spokojem. Z dna mojej kieszeni rozległ się dźwięk holofonu. Przewróciłam oczami i odebrałam. Moim oczom ukazała się sylwetka Artie'ego.
- Co jest? - spytałam.
- Bądź za kwadrans, tam gdzie zawsze. - powiedział krótko.
- Jasne. - odparłam.
                                    ***
Parę minut potem byłam już w wyznaczonym miejscu. Był to ten sam obskurny bar, co zwykle. Główną atrakcją był robot, opowiadający niesmaczne dowcipy. Ze ścian schodziła stara farba, a stoliki oddzielały wyburzałe zasłony. Udałam się do stolika na końcu, tam zastałam piratów.
- Więc, o co chodzi? Macie coś nowego?-zapytałam z miejsca.
- Tak, mamy dość sporo informacji o dziewczynach z Paradisji. - Zaczął Artie.
- Świetnie, mówcie.
- Maddox wyjawił nam, że to cyborgi zasilane multifluxem. - dokończył Bennett.
- Czyli to roboty. - stwierdziłam.
- Nie do końca. Cyborgi to pół ludzie pół maszyny. Zawodniczką wstrzepiono wiele mechanizmów i implantów, za pomocą których generują fluxa oraz potrafią błyskawicznie myśleć. - podsumował chłopak.
- A więc to musiały poświęcić...  - wywnioskowałam. -Ale jaki miały w tym cel? Nie wydaje mi się, żeby chodziło wyłącznie o puchar.
- Też tak myślę. Sądzę, że są narzędziem w czyichś rekach. Kogoś przebiegłego, kto dobrze wie co robi. - odparł Artie.
- Wybuch multifluxa na Paradisji, te dziewczyny, puchar to wszystko się ze sobą łączy i pasuje mi tylko do jednej osoby.
- Harris... - powiedzieliśmy jednogłośnie.
- Może szykować coś dużego, na skalę światową. Trzeba jak najszybciej go zgarnąć. -  odparłam.
- To wcale nie takie proste. On dobrze wie co robi i z pewnością nie da się tak łatwo złapać. - zauważa Bennett. Wtem rozlega się dźwięk mojego alarmu w holofonie.
- Ech... muszę lecieć. Za godzinę mam kolejny trening.  - powiedziałam wstając.
- Jasne, zmówimy się kiedy indziej. - odparł jak zawsze wesoło Artie. Chłopcy odprowadzili mnie kawałek. Szliśmy z tłumem, omawiając krótko jeszcze naszą sprawę.
- Dobra, to do następnego. - powiedziałam puszczając oczko. W odpowiedzi Artie odmachiwał szczerząc się szeroko. Odwróciłam się i poszłam w swoją stronę. Zrobiłam dosłownie kilka kroków, gdy za sobą usłyszałam hałas. Wytężyłam słuch. Brzmiało jak... roboty! Momentalnie odwróciłam się i pobiegłam w tę stronę. Tak jak podejrzewałam, chłopcy mieli kłopoty. Zostali otoczeni przez puszki Technoidu i oczywiście jedyne na co udało im się wpaść to śpiewanie Bennetta i wymachiwanie rękami. Rozejrzałam się dookoła. Musiałam szybko coś wykombinować. Było ich sześciu, więc zaatakowanie w pojedynkę było bez sensu. Musiałam jakoś odwrócić ich uwagę. Chwyciłam puszkę po napoju, którą miałam pod ręką i rzuciła w jednego z nich.
- Ej wy zakute łby! Tak do was mówię! Nieudolne koczkodany, nawet muchy byście nie ustrzelili! - wykrzyczałam. Roboty zwróciły się ku mnie i zaczęły maszerować.
- "Świetnie i co teraz?" - pomyślałam. Zaczęłam biec. Siedziały mi na ogonie. Szybko skręciłam w następną aleję. Była wyjątkowo zatłoczona. Udało mi się ich zgubić w tłumie. Pośpiesznie poszłam dalej. Niestety za chwilę z naprzeciwka pojawiły się dwie konserwy. Usłyszałam gwizd. Za mną, wysoko na taśmie ujrzałam piratów. Rzucili mi linę. Chwyciłam ją mocno. Szybko mnie wciągnęli na górę.
- Teraz jesteśmy kwita. - odparł Artie.
- Jasne. - odpowiedziałam i automatycznie się uśmiechnęłam.
- Spadamy, zaraz będzie gorąco. - powiedział Bennett wskazując zbliżającego się przeciwnika. Pobiegliśmy na wprost. Te upierdliwe roboty były naprawdę szybkie i co gorsza nie męczyły się w przeciwieństwie do nas. Zagoniły nas w ślepą uliczkę. Nie mieliśmy jak uciec. Kiedy znaleźliśmy się przy ścianie, postanowiłam zareagować. Wyciągnęliśmy broń i zaczęliśmy strzelać. Wysunęłam się w przód starając się strzelać jak najbardziej precyzyjnie. Położyliśmy trzech. Reszta przystąpiła do kontrataku. Nie wiedząc kiedy oberwałam w ramię. Osunęłam się na ziemię, lecz zaraz wstałam, by pomóc kolegom. Powoli kończyła się amunicja jednak nie poddawaliśmy się. Było naprawdę gorąco. Myślałam, że się z tego nie wywiniemy. Nagle trójka przeciwników padła na ziemię. Naszym oczom ukazali się Sonny i Corso.  Podbiegli do nas.
- Alex? Co ty tu robisz? - zapytał ojciec wyraźnie zaskoczony. Spojrzał na moje ramię. Jego wyraz twarzy gwałtownie się zmienił. Spojrzał na wprost mnie przeszywającym wzrokiem.
- Zadałem pytanie. - powiedział ostro. - Jak się tu u znalazłaś?
- Po prostu przechodziłam... - wydusiłam przez zęby, nie wiedząc co powiedzieć.
- I chcesz powiedzieć, że to wszystko przypadek?!
- Chciałam po prostu im pomóc. Chyba to oczywiste, że nie mogłam przejść obojętnie! - wykrzyczałam.
- Poradziliby sobie. Masz już nigdy więcej się nie angażować w nasze porachunki z Technoidem, to niebezpieczne. Został to piratom. - powiedział oschle.
- A to niby dlaczego?! Myślisz, że jestem takimi nieudacznikiem, ze sobie nie poradzę?! Przecież też mogłabym wam pomagać, być jedna z was! - warknęłam.
- Nie! Powiedziałem, masz trzymać się z daleka od tego!  - krzyknął.
- Co mi możesz zrobić?! Jeżeli zechce, nadal będę to robić, nawet ni będziesz wiedział kiedy! - odparłam pewna swego.
- Jeżeli jeszcze kiedykolwiek zrobisz coś podobnego, konsekwencje poniosą Artie i Bennett! - zagroził wskazując na nich. Znów ten nieprzyjemny dreszcz przebiegł mi po kręgosłupie. Mogłam znieść wszystko jeżeli chodziło o mnie, ale nie mogłam pozwolić by komuś się oberwało za mnie. Nie znosiłam tego uczucia. Nie znosiłam kiedy ktoś dyktował mi warunki, kiedy mnie ograniczał.Nie znosiłam bezradności. Zacisnęłam dłonie w pięści i wrzasnęłam.
- Mam cię dość! - po czym odwróciłam się i zaczęłam biec. Oczywiste było, że zaczną mnie gonić, ale byłam szybsza. Zniknęła w tłumie. Przeszłam przez jakąś małą kafejkę. Nie miałam wiele czasu wiec szybko wrzuciłam holofon do donicy z rośliną. Wiedziałam, że nie mogę mieć go przy sobie, łatwo by mnie namierzyli. Rozejrzałam się dookoła i podbiegłam do portu. Wsiadłam w taksówkę. Udałam się na zachód Genesis. Najmniej znaną część planety.
Po jakiejś godzinie dotarłam do nowego osiedla. Składało się na nie mnóstwo nie wykończonych bloków. Były to surowe budynki, bez okien i drzwi. Nie było tu ani jednej żywej duszy. Weszłam do jednej z budowli. Zaczęłam wchodzić po schodach. Dotarłam na sama górę, na dach. Widać było stad cale osiedle, a w oddali nawet i miasto. Tu wreszcie miałam święty spokój. Mogłam być sama.
                               ***
Piraci od przeszło godziny szukali dziewczyny, niestety bezskutecznie. Początkowo podążali za lokalizacja holofonu, jednak odnajdując go w barze spostrzegli się, że ich przechytrzyła. Mijał czas. Przeszukali już większą a część planety, jednak bezowocnie.
- Masz pojęcie, gdzie ona może być? - zwrócił się do kolegi Artie bezradnym tonem.
- Niestety nie. Może być dosłownie wszędzie. - odpiarł Bennett.
- Jeżeli jej nie znajdziemy, Corso nas zabije. Gdyby tylko miała jakieś urządzenie, żeby można byli ją zlokalizować.
- Urządzenie... jasne! - powiedział blondyn. Kumpel spojrzał na niego pytająco.
- Jej naszyjnik.
- Przecież to mapa, a nie coś zapewniającego łączność. - zauważył.
- Tak, ale każdą elektroniczną rzecz można namierzyć.
- Wiec na co czekasz, działaj, a być może  może przeżyjemy do jutra.
Po kilku minutach chłopak już wiedział gdzie udała się Alex. Gdy dotarli na miejsce  sygnał zaczął słabnąć.
- Co jest? - spytał Artie.
- Straciliśmy sygnał, nie wiem dlaczego...  Ale jesteśmy już blisko.
- Dobra nie ma na co czekać. Rozdzielmy się, szybciej ją znajdziemy. Tak też zrobili.  Bennett zastanawiał się, co mogło spowodować utratę sygnału. Po chwili namysłu doszedł do wniosku, że może to być spowodowane wysokością, więc dziewczyna musi znajdować się gdzieś na górze.
                           ***
Nie wiem ile czasu już tu przesiedziałam, bezsensownie wpatrując się w dal. Mógłbym tu zostać. Nikt by mi nie dyktował co i jak mam robić. Kręciłam w palcach wisiorek od ojca, nie wiedząc czemu.Nagle z namysłu wyciągnęły mnie od glosy kroków. Były co prawda bardzo ciche, ale wychwytywane. Na posadzce ujrzałam cień.
- No już, zawiadom Corso, udało ci się mnie znaleźć. Na co czekasz. - powiedziałam nie odwracając wzroku.
- Nie zamierzam. - powiedział pirat. Usiadł obok i patrzył przed siebie.
-  Aha, czyli wolisz mi dowalić kazanie. - odparłam zrezygnowanym tonem. - nie usłyszałam odpowiedzi. Siedzieliśmy tak kilka minut w milczeniu. Irytowałao mnie to, bo nie byłam pewna co zamierza tym osiągnąć.


- Rozumiem cię. - rzucił krótko. Odwróciłam się zdziwiona.
- Myślałam, że jesteś po stronie mojego ojca i zaraz dowalisz jakąś pouczającą gadkę. - powiedziałam.
- Nie jestem po niczyjej stronie. Pozatym nie powiedziałem, że masz rację, tylko, że cię rozumiem.
Zdziwiłam się. Zabawne, nawet nie miałam co odpowiedzieć.
- Ja też lubię pobyć sam. Ma się święty spokój i niczym nie trzeba się przejmować. - dodał pokrótce.
- Ja poprostu nie lubię, jak ktoś mnie skreśla od razu i narzuca warunki. - odparłam marszcząc brwi.
- Spójrz na to trochę inaczej. Prawda, Corso nie należy do wylewnych ludzi, jest bardzo konkretny i raczej twardy, ale przez swoje zachowanie wyraził porostu to, że martwi się o ciebie. Postaw się w jego sytuacji; dopiero co poznał swoją jedyną córkę, a ona od razu pakuje się w kłopoty. Odsunął cię od piratów nie dlatego, że jesteś nieporadna, bo nie jesteś, tylko dlatego, żebyś znów nie oberwała.
Zrobiło mi się głupio. Nie pomyślałam o tym. Znów moje wygórowane ambicje były na pierwszym miejscu, a zapomniałam o tym, że ktoś może się o mnie martwić. Źle też oceniłam Bennetta. Może nie jest takim małomównym idiotą za jakiego go miałam.
- Masz rację... Narobiłam bałaganu, znowu. - przyznałam.
- Daj spokój, każdy popełnia błędy. Nie wiem, czy dobrze mówię, ale chyba jutro ktoś tu ma jutro Puchar do wygrania.
- Masz rację. Pewnie i tak mi się oberwie za nieobecność na treningu, ale nie mogę zawieść drużyny.
- Więc chodź. - wstał i podał mi rękę. Poszedł przodem.
- Bennett... - powiedziałam cicho. On odwrócił się.
- Tak?
- Przepraszam... No wiesz, za to, że byłam taka wredna w stosunku do ciebie.
- Nic nie szkodzi. Może ci to kiedyś daruję. - powiedział z uśmiechem. Również się zaśmiałam. Zeszliśmy z budynku i udaliśmy się na spotkanie z Artie' em.   
******************************************************************************
Wreszcie jest xD. Tak wiem, że długo nie pisałam, ale nie miałam weny i czasu ;).

6 komentarzy:

  1. Kolejny świetny rozdział :) bardzo podoba mi się jak piszesz. Powodzonka i czekam na next ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny, jeśli chodzi o treść, masz naprawdę świetne pomysły. :)
    Nawet nie wiesz, ile na to czekałam. <3 (no dobra, wiesz...)
    Ale mam zastrzeżenia do wykonania: nadal mieszasz czasy (chociaż już mniej ;]) i jest mnóstwo literówek, które odwracają uwagę od treści.
    Sprawdzaj tekst przed dodaniem. :)
    Pozdrawiam serdecznie i życzę weny.^^
    Jess

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki ;). Tak wiem, właśnie muszę poprawić, ale tak to jest jak się pisze późno xD no i też zazwyczaj piszę cały rozdział naraz i niekiedy ze zmęczenia nie zauważam błędów. Postaram się jakoś to wyklepać, bo fakt trochę głupio :]

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć super się czyta twoje opowiadanie. Mam prośbę mogłabyś się ze mną skontaktować na gg? bardzo mi na tym zależy : 4247593

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ciekawy rozdział, jeśli chodzi o błędy żadnych nie dostrzegłam. Interpunkcja, składnia wszystko jest. Czekam na kolejny rozdział. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam do mnie po długiej przerwie. :D Za którą najmocniej przepraszam. ;}

    OdpowiedzUsuń