sobota, 18 października 2014

Rozdział 4

                                                4. Niespodziewane spotkanie.
Moim oczom ukazała się wielka sieć sklepów. Wszędzie pełno ludzi i przedstawicieli innych ras. Nad nami przelatywały reklamy, a między jednym portem, a drugim przemieszczały się pojazdy. Nie miałam pojęcia, że Genesis jest takie ogromne.
- To gdzie masz ochotę pójść? - wyrwała mnie z namysłu Mei.
- Mi to w sumie obojętne. Zakładam, że znasz plan tego miejsca na pamięć, więc prowadź. - odpowiadam. Chodzenie po sklepach nie jest moim ulubionym zajęciem, ale raz na jakiś czas mogę się poświęcić. Poza tym chcę jak najwięcej czasu spędzać z Mei. Czasem mam wrażenie, że coś ją gryzie, jednak jak to ona nie daję tego po sobie poznać.
- Może pójdziemy rozejrzeć się za jakimiś ubraniami? Wybierzemy coś nowego. - proponuje.
- Okay, ale obiecaj, że nie będziesz przymierzać 50 rzeczy przez cały dzień.
- Daj spokój, aż taką zakupoholiczką nie jestem. - odpiera , na co ja posyłam jej wymowne spojrzenie.
- Dobra, przyznaję, że kiedyś z tym przesadzałam, ale spasowałam. - broni się.
- Niech ci będzie, chodźmy. - Mówię z uśmiechem.
Obeszłyśmy kilka sklepów, m. in. obuwnicze, odzieżowe i z dodatkami takimi jak torebki itp. Kupiłam sobie parę adidasów i bluzę. Co mnie zaskoczyło, moja kuzynka nie kupiła nic.
- Czyżby zamiana ról? - Mówię śmiejąc się. - Jak to możliwe, że ty nie masz ani jednej rzeczy?
- Mówiłam ci, już nie kupuję wszystkiego co popadnie.
- Pozytywna zmiana. Gdy tak ganiałaś za ciuchami przypominałaś mi ciocię Alys.
- Oj tak, mama jak wpadnie do sklepu to nie wyciągniesz jej wcześniej jak za 5 godzin. - podsumowuje i obie wybuchamy śmiechem. Po drodze dużo rozmawiałyśmy. Około półtorej godziny później, poszłyśmy do kawiarni. W pobliżu usłyszałam znajomy głos. Zatrzymałam się na chwilę. Długowłosa spojrzała na mnie pytająco. Po chwili już wiedziałam czyje to głosy odwróciłam się i zobaczyłam Sinedda i Rittę zmierzających w naszą stronę. Stanęli na przeciwko nas.

- Proszę, co za spotkanie. - odzywa się Ritta, lekko piskliwym i irytującym głosem . Na jej twarzy dostrzegłam cwaniacki uśmieszek.
- Cześć Mei. - powiedział zmieszany chłopak.
- Jakbyś nie zauważył jest tu również moja kuzynka Alex. - odpowiada ostro Mei. -Poza tym nie mamy czasu ani ochoty z wami gadać.
- Daj spokój, nie ma sensu już roztrząsać sprawy. Nie musisz od razu się kłócić. - odpiera czarnowłosy z oburzeniem w głosie.
- Zamknij się Sinedd. - warczę rozjuszona. - Policzymy się na boisku, o ile przejdziecie dalej. Chodź Mei, śmierdzi tu głupotą. - kończę i ruszam pewnym krokiem przed siebie. W tle słyszę jeszcze tylko obraźliwe fuknięcie Ritty i czuję lodowate spojrzenie Sinedd'a.
- Ale mu dowaliłaś, aż nie wiedział co powiedzieć. - śmieje się brązowowłosa.
- No i dobrze, niech zna swoje miejsce. Wracajmy już lepiej na Akillian. Jest już dobrze po 15.00. - oznajmiam na co niebieskooka przytakuje.
Wsiadłyśmy w prom. Za około 2 godziny byłyśmy już na planecie.
- Padam z nóg. - mówię zwalając się na łóżko.
- Ja też. Mam nadzieję,że nie będzie już dzisiaj żadnych treningów.
W tym właśnie momencie  do pokoju weszła Tia.
- Cześć wam. - mówi uśmiechnięta - Alex, Rocket prosił abyś przyszła za pół godziny potrenować.
- Że co? - mówię zrezygnowana podnosząc się do pozycji siedzącej. - Tylko ja sama?
- Nie, razem z D' jokiem. Macie się lepiej zgrać.
- No to już poległam. - padam z powrotem na łóżko.
- Daj spokój nie będzie tak tragicznie. - pociesza mnie kuzynka.
- Nie, tylko gorzej. - mówię, a dziewczyny śmieją się cicho. Mimo, że nie mam już za dużo energii przebieram się i idę w stronę sali holotrenera. Przyznaję, że jestem trochę poddenerwowana.Wokoło panuje cisza. Słyszę tylko dźwięk stawianych kroków. Wreszcie docieram na miejsce. Tam już chłopcy czekali.
- O Alex już jesteś.- odzywa się Rocket podnosząc głowę. -  Więc zwołałem was na dodatkowy trening, abyście bardziej się zgrali. Grając w ataku musicie ze sobą współpracować, jasne?     Kiwamy głową na tak i wchodzimy do maszyny. Biorę głęboki wdech.
- "Dam z siebie wszystko, a nawet więcej." - myślę. Naszym oczom ukazuje się boisko. 
- Słuchajcie. - mówi trener. - Zagracie przeciwko hologramom Napastników Shadows. Duet który zdobędzie więcej bramek wygrywa. 
- Łatwizna. - odpiera rudy.
- Dobrze. Clamp, wprowadź Sinedd'a i Rittę.
Na boisku pojawiają się hologramy przeciwników. Ustawiamy się na pozycję. Piłka wystrzeliła. Przejmuje ją D'jok. Biegnie z nią przed siebie. Dotrzymuję mu kroku, jednak nie ma zamiaru mi podać. Szykuje się do strzału, ale fioletowowłosa odbiera mu futbolówkę wślizgiem. Za pomocą smogu szybko przemieszcza się na naszą połowę. Podaje Sinedd'owi, który strzela. Próbuję obronić jednak nie udaje mi się. D'jok posyła mi gniewne spojrzenie, na co ja rozkładam ręce pretensjonalnie. 
- Co z wami? D' jok, czemu grasz sam? -  irytuje się trener.
Tym razem piłkę wywalczam ja. Biegnę z nią do przodu. Rudy daje znaki żeby mu podać. Zdrowy rozsądek podpowiada żeby to zrobić, jednak duma mi nie pozwala i powtarzam sytuację. Strzeliłam, jednak piłka odbiła się od poprzeczki i powędrowała do przeciwników. Zanim się obejrzeliśmy strzelili nam drugą bramkę.
- Nie, tak nie może być! - zdenerwował się Rocket. - Clamp, wypuść ich. 
Znajdujemy się z powrotem w sali. Trener nerwowo chodzi w tę i we w tę.
- Co jest z wami? Czy tak wygląda współpraca? 
Nikt nic nie mówi. Zapada cisza.
- Macie 10 minut przerwy, mam nadzieję, że się jakoś dogadacie, bo nie wyjdziecie stąd dopóki nie zaczniecie grać jak należy. - mówi po czym wychodzi razem z technikiem. Siadam na schodach. Chłopak staje na przeciwko mnie i mówi.
- Dlaczego mi nie podałaś?
- Powinnam zadać ci to samo pytanie.
- Myślisz, że mecze Galactik Football to zabawa? Bycie napastnikiem to poważna funkcja. Lepiej żebyś podawała do mnie i do Micro-Ice'a, ty nie jesteś doświadczona. - odpiera dobitnie lecz spokojnie, w taki sposób jakby to było coś oczywistego. 
- Nie D'jok od tego są pomocnicy. Może i jestem tu nowa, ale z jakichś powodów Rocket mnie przyjął. Jak mam zdobyć doświadczenie w ataku skoro ty nawet na treningach mnie do tego nie dopuszczasz? Boisz się, że będę lepsza? - odpowiadam patrząc mu prosto w oczy.
- Jesteś zbyt pewna siebie. 
- I kto to mówi? Nie pamiętasz już kto grał za całą drużynę? Tylko wygrać, wygrać, wygrać! 
Tę ostatnie słowa sprawiły, że jego wyraz twarzy się zmienił. Dobrze wie, kto mu je wcześniej powiedział.
- Słuchaj D'jok. - mówię spokojnie i podchodzę bliżej kładąc mu rękę na ramieniu. - Pamiętaj, że mimo wszystko jesteśmy drużyną. jeżeli Snow Kids mają powtórzyć zwycięstwo 3-ci raz, to musimy współpracować. Sam wiesz, że już raz drużyna straciła dwóch zawodników przed ważnym turniejem właśnie przez manię zwycięstwa i samolubną grę. - odpowiadam. On wzdycha ciężko i mówi.
- Przepraszam, źle cię oceniłem. Masz rację kluczem do zwycięstwa jest gra zespołowa. Powinienem się już tego nauczyć. - odwraca głowę w moją stronę i lekko się uśmiecha. Za chwilę wrócili Rocket i Clamp.
- Widzę , że się już dogadaliście. -  mówi trener.
- Tak, teraz będziemy już grać zespołowo. - odpowiada rudy.
- To pokażcie to na boisku.
Wchodzimy z powrotem do maszyny. Chwilę potem pojawiają się ci sami przeciwnicy. Piłka wywalczył Sinedd jednak nie nacieszył się nią za długo. Szybkim wślizgiem zabrałam mu ją i podałam na lewo D'jokowi. Kilka metrów przed polem karnym podał do mnie, a ja za pomocą oddechu strzeliłam gola.
- Właśnie tak, oby tak dalej. - słychać głos Rocketa. Przybijam piątkę z D'jokiem i ustawiliśmy się znów na pozycję. Po kilku akcjach było już 4:0 dla nas.
- Dobrze na dziś wystarczy. -  powiedział trener i dał znak Clampowi, żeby nas wypuścił.
- Zrobiliście dziś kawał dobrej roboty, o to mi właśnie chodziło.
- Tak to prawda, Alex jest świetną napastniczką. - komplementuje D'jok.
- Uczę się od najlepszych. - mówię puszczając oczko.
- Dobrze możecie już wrócić do siebie. - odpowiada trener.
Udałam się więc w stronę mojego pokoju. Wchodząc zauważyłam Mei czytającą gazetę.. Na mój widok uśmiechnęła się.
- Jak było? - spytała.
- Szczerze? Na początku nie za ciekawie, ale dogadaliśmy się i no cóż... zdobyliśmy 4 gole.
- Świetnie, obyście powtórzyli to w najbliższym meczu. To z czym mieliście problem?
- Po prostu uznał, że nie jestem gotowa by grać w Snow Kids i grał sam, a gdy ja byłam przy piłce również mu nie podawałam i takim sposobem przegrywaliśmy.
-  Echh... no niestety, jeżeli chodzi o zwycięstwo myśli, że zrobi wszystko sam. Mimo wszystko nie zawsze taki jest. - odpowiada kuzynka dziwnie cichym tonem.
- Czyżbyś go broniła? - pytam cwaniacko się uśmiechając.
- Nie no co ty. Zresztą nie ważne. Mówisz, że się dogadaliście tak?
- Tak, powiedziałam po prostu co myślę, wyjaśniliśmy sobie wszystko i teraz jest już ok. - mówię -  Jestem strasznie zmęczona. Chyba się wcześniej położę, inaczej nie wstanę wcześniej niż przed 12.00
- Masz rację to dobry pomysł.
Tak też zrobiłyśmy. Byłam tak wykończona, że czułam każdy fragment ciała. Jednak nie zmienia to faktu, że był to wspaniały dzień.
***********************************************************************************
Wykrzesałam coś z siebie wreszcie, może nie jest to dzieło sztuki, ale muszę się na nowo wprawić wpisanie. Z góry przepraszam za niedokładność rysunku ( tak wiem, że Sinedd ma za dużą głowę xD ). 
Pozdrawiam Starhorse

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz