9. Niech żyje zgrabność.
W szatni słychać było rozmowy. Dyskusja dotyczyła oczywiście meczu. Drobne pretensje, zrzucanie winy, sugestie "co by było gdyby..." wymienione zostały między wszystkimi członkami drużyny. W tej dość napiętej atmosferze oczekiwaliśmy przyjścia trenera. Siedziałam na ławce i przysłuchiwałam się tym wszystkim wyrzutom. W miarę jak oni głośniej się docierali kończyła się moja cierpliwość. W końcu wstałam i postanowiłam wziąć sprawy we własne ręce.
- EJ! - wrzasnęłam. Zdezorientowani koledzy zamilkli i zwrócili ku mnie wzrok.
- Nareszcie. - odetchnęłam na zapadłą ciszę. - Słuchajcie. Weźcie się w końcu w garść. To prawda - schrzaniliśmy pierwszą połowę, a w szczególności początek. W OGÓLE się nie zgraliśmy, a Shadowsi robili z nami co chcieli, ale zauważcie W Y R Ó W N A L I Ś M Y, więc jeszcze nie wszystko stracone. Po prostu musimy zastosować lepszą taktykę, pomyśleć, a nie roztrząsać to co było.
- Dobrze powiedziane. - zza moich pleców usłyszałam głos. Momentalnie odwróciłam się i zobaczyłam Rocketa. Zrobiło mi się trochę głupio, w końcu przemawiać powinien trener, ale z drugiej strony ktoś powinien ich uciszyć, więc nie zrobiłam nic złego.
- Słuchajcie Snow Kids, jak już zauważyła to Alex to z pewnością nie była dobrze rozegrana połowa. Shadows są przygotowani lepiej niż nam się zdawało. Musimy ich zaskoczyć. Czy ktoś ma jakieś sugestie? - podsumował. Każdy zastanawiał się co może okazać się kluczem do zwycięstwa.
- Wiem. - odezwał się D'jok. - Płynnością podań, szybkimi wymianami między sobą.
- Tak, trzeba się trochę z nimi pobawić i szybko kontratakować. - dodał Mark.
- Dobrze rozplanujmy ustawienie na boisku, by zawsze była sposobność do podania. - odparł Thran.
- Starajcie się przeprowadzić wszystko zwinnie, by zmęczyć przeciwnika, a Alex i D'jok niech strzelają mocno, precyzyjnie, by bramkarz nie miał szans. - podsumował trener. Wszystko już było jasne. Nadszedł czas drugiej połowy. Wlecieliśmy na boisko. Wokół słychać było wyraźne wiwaty pod naszym adresem. Fani gorąco nam kibicowali. Nie mogliśmy ich zawieść. Przegrana meczu towarzyskiego co prawda nic nie wnosiłaby do rozgrywek finałowych, ale załamałaby fanów, skreśliliby nas Ustawiliśmy się na pozycje. Futbolówka wystrzeliła. D'jok przejął ją i podał Markowi. Od razu zastawił mu drogę zawodnik Cieni. Chłopak przerzucał piłkę z nogi do nogi. Przeciwnik był zdezorientowany. W końcu chłopak przepuścił mu ją między nogami. Podał na lewo do mnie. Ominęłam pomocnika bez większych trudności. Blisko pola karnego dwaj obrońcy postanowili podwójnym wślizgiem odebrać mi piłkę, jednak w porę wzbiłam się w górę i podałam Tii, która z przewrotki kopnęła piłkę tuż pod poprzeczkę. Wynik, podobnie jak moich kolegów, bardzo mnie satysfakcjonował. Zaskoczenie, które malowało się na twarzach przeciwników było bezcenne. Po prostu pogubili się. Ponownie ustawiliśmy się. Gra została wznowiona. Przy piłce aktualnie znalazł się Thran. Zręcznie podał D'jokowi. Rudy bez trudu ominął Rittę i podał do mnie. Szybko otoczyło mnie trzech Cieni. Podałam Mei. Obok niej biegł Sinedd usiłując odebrać jej piłkę.
Jednak ona przed samą bramką podała D'jokowi, który zdobył gola.
- Nie zadzieraj ze mną. - odezwała się do Sinedda. Widać było złość na jego twarzy. Ten człowiek nie znosił przegrywać. Długo jeszcze posyłał Mei groźne spojrzenie, miałam jakieś dziwne przeczucia.
Do końca meczu zostało kilka minut. Nie odpuściliśmy tępa. Nasze akcje były dynamiczne i szybkie. Shadows byli zmęczeni, nie mieli chwili oddechu. Taktyka okazała się być bardzo skuteczna. Rozpoczęła się prawdopodobnie ostatnia akcja tego spotkania. Przy piłce była Tia. Dryblując przeszła obrońców i podała Mei. Ona rozpędzona biegła w stronę bramki, gdy ni stąd ni zowąd pojawił się Sinedd. Wyskoczył w jej stronę za pomocą Smogu. Zderzyli się. Perfidnie się jej wystawił by ją sfaulować. Leżała na murawie zwijając się z bólu. Czułam jak się we mnie gotuje. Podbiegłam do Sinedda i popchnęłam go.
- Co ty sobie wyobrażasz! - wrzasnęłam i już miałam zaserwować mu sierpowego, gdy za nadgarstek złapał mnie D'jok.
- Nie warto. - powiedział. Posłał czarnowłosemu zabójcze spojrzenie. Pewnie sam miał ochotę mu dowalić, ale takie zachowanie było niedopuszczalne na boisku. Spojrzałam na kuzynkę. Tia pomogła jej wstać.
- W porządku? - spytałam jednocześnie z rudym.
- Przeżyję. - odparła Mei robiąc dobrą minę do złej gry. Niedługo po tym zabrzmiał dzwonek kończący mecz. Zakończyliśmy spotkanie wynikiem 3:1. Pokazaliśmy klasę, ośmieszając przeciwników.
Gdy dotarliśmy z powrotem do naszego hotelu Dame Simbai zajęła się Mei. Stałam przed naszym pokojem w oczekiwaniu na nią.
- Czy wszystko z nią dobrze? - zapytałam, gdy w końcu wyszła.
- Tak, nie ma powodu do niepokoju. Co prawda zderzyła się z dużą siłą, ale nie doznała trwałych urazów. Podam jej pewne lekarstwa i do jutra ból powinien ustąpić. - zapewniła mnie lekarka. Zaraz po tym w drzwiach pojawili się D'jok i Micro-Ice, który chodził o kulach.
- Co z Mei? - zapytał od progu rudy.
- Wszystko jak należy, zresztą niech sama ci powie. Jest w naszym pokoju. - oznajmiłam wskazując drzwi za mną.
- Chodź Micro-Ice. - zwrócił się do kolegi rozkazująco.
- Wiesz co... ja mam pewną sprawę do obgadania z Alex. - kręcił czarnowłosy.
- Sprawę? Jaką sprawę?- pytał zdziwiony zielonooki.
- No wiesz... Tajniki bycia najlepszym napastnikiem... itp... - zbywał go nadal, puszczając mi oczko na co niedyskretnie parskłam śmiechem.
- No idź, zaraz do ciebie dołączy. - poganiałam chłopaka. Rudy wszedł w końcu do środka. Spojrzałam na Micro i oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- "Tajniki najlepszego napastnika." - zacytowałam przez śmiech.
- Zapewne byś wymyśliła coś lepszego? - zapytał retorycznie.
- Na pewno. - przekomarzałam się. - Na serio masz jakąś sprawę?
- Nieeee.
- Więc o co chodzi?
- No nie udawaj, że nie zauważyłaś. - posłał mi wymowne spojrzenie.
- Co niby miałabym zauważyć? - nie bardzo wiedziałam o co mu chodzi.
- No Mei i D'jok... Coś ci świta?
- No chyba nie myślisz, że...
- Tak, tak właśnie myślę. - odparł oczekując na moją reakcję. Wtedy zrozumiałam.
- Nie gadaj. Myślisz, że coś z tego będzie?
- Przecież ci mówię. Zresztą sama się przekonaj. - wskazał drzwi pokoju.
- No chyba nie zamierzasz ich podsłuchiwać. - zapytałam, na co on posłał mi cwaniacki uśmieszek.
- No przestań. Zrobimy to dyskretnie. - zapewniał mnie.
- W szczególności ty ze skręconą kostką. - zauważyłam.
- Pękasz? - powiedział prowokująco.
- Ja? Nigdy. - odparłam z oburzeniem.
- No więc chodź. - złapał mnie za rękę i zaprowadził pod drzwi. Tak wiem, to było dziecinne, ale nie lubię jak mi się zarzuca tchórzostwo. Drzwi były lekko uchylone, także bez problemu można było zobaczyć wnętrze pokoju.
Mei i D'jok siedzieli na łóżku, rozmawiali. Przyjrzałam się dokładnie kuzynce, była jakaś taka inna... nadzwyczaj rozpromieniona, a D'jok złapał totalną zawiechę.
- Widzisz, a nie mówiłem? - szepnął Micro.
- Cicho. Nic nie słyszę przez ciebie.
- To chodź trochę bliżej.
- Daj spokój, zaraz nas zauważą! - zaprotestowałam. Oczywiście mnie nie posłuchał i mocniej oparł się o drzwi. Zachwiał się i stracił równowagę. Kula wymknęła mu się z ręki. Próbowałam go złapać, ale nie dałam rady go utrzymać i oboje runęliśmy z hukiem na podłogę. Oni momentalnie skupili wzrok na nas.
- Alex..? - odezwała się Mei.
- Micro-Ice... - mruknął D'jok posyłając mu piorunujące spojrzenie.
- Wiem, że to może głupio wygląda, ale to nie jest to oczym myślicie. - zaczął chłopak z głupkowatym uśmieszkiem.
- Naprawdę? Czyli mam rozumieć, że przytulałeś drzwi, żeby nie czuły się samotne, tak? - spytał retorycznie rudy.
- Niezupełnie... bo widzisz...
- Chcieliśmy wejść do środka i w drzwiach podwinęła się sierocie noga i upadł, a że ja byłam w pobliżu to próbowałam go złapać. - wydusiłam jednym tchem.
- Tak, dokładnie tak było. - dodał czarnowłosy nerwowo potakując głową.
- Więc skoro już wszystko jasne to nie będziemy wam przeszkadzać. Prawda Micro-Ice?! - zakończyłam wyraźnie akcentując jego imię. Pomogłam mu wstać i wyszłam szybkim krokiem. Gdy byliśmy już na korytarzu dobre kilka metrów od pokoju, strzeliłam mu dłonią w czoło.
- Ty i te twoje pomysły. Nie mogłeś tego zrobić dyskretniej. Wyszliśmy na idiotów.
- Nie dramatyzuj, zapomną. Myślę, że kupili tą wersję z upadkiem. - odparł nie przejmując się absolutnie zdarzeniem.
- Miejmy nadzieję, chociaż w to wątpię. Nieważne.
- Przynajmniej masz pewność, że cie nie wkręcałem.
- Przyznaję, że gdybym ich wtedy nie zobaczyła nie uwierzyłabym. - zgodziłam się z nim. - Idę się przejść, później pogadamy.
- Okay, okay. To do zobaczenia później. - pożegnał się.
***
Spacerowałam już tak z dobre 20 minut. Wokół mijałam wielu ludzi, wambasów, rykersów. Genesis zdawało się nie mieć końca. Wszędzie było pełno wszystkiego: stoisk, statków, reklam, robotów. Zaczęłam tęsknić za Akillianem. Tam przynajmniej miałam ciszę i spokój. Można było pomyśleć, a tu nie mogłam się w ogóle skupić. Nagle coś przykuło moją uwagę. Zauważyłam w tłumie znajomą twarz. Podeszłam bliżej. Między tłumem dostrzegłam... Marka. Tak to na pewno on. Rozmawiał z jakąś dziewczyną. Po chwili spostrzegłam, że to Nina 8 z drużyny Paradisji. Ale... skąd oni się właściwie znają. Rozmawiali o czymś, lecz nie wiedziałam o czym. Chciałam podejść bliżej i wtedy przeszła mi przez głowę myśl.
- "Brawo Alex, znowu pakujesz się w nie swoje sprawy".
Wahałam się przez moment, lecz doszłam do wniosku, że może być to coś poważnego. Zdecydowałam się podejść bliżej.
- Powiedz mi, dlaczego się chowasz? Nie odbierasz telefonów, nie chcesz się ze mną widzieć... Co się dzieje? - wypytywał podirytowany chłopak wpatrując się w nią.
- Przykro mi Mark, ale już nie możemy się spotykać. Musimy zakończyć tę znajomość. - powiedziała blondynka ze łzami w oczach. Zaraz po tym wybiegła. Za nią wyleciał Mark. Nina wsiadła do taksówki i odjechała pospiesznie. On nie zdążył jej dogonić. Zrezygnowany odszedł.
- "Co tu jest grane?" - zastanawiałam się. Bez zwłoki zamówiłam taksówkę i poleciałam za dziewczyną. Po głowie chodziło mi mnóstwo myśli. To wszystko nie miało sensu. Z zamyśleń wyrwał mnie kapelusz, którym dostałam prosto w twarz. Złapałam go. Przyjrzałam się dokładnie. Ciemny, wysoki cylinder z jaśniejszym paskiem. Już po chwili wiedziałam do kogo należy.
- " Bennett... ale skąd ulicha on się tu wziął? - pomyślałam. Czyżby piraci też węszyli w okolicy?
Dotarłam na miejsce. Na końcu ulicy ukazał mi się potężny budynek. To nic innego jak hotel drużyny Paradisji. Założyłam kapelusz na głowę i poszłam w jego kierunku. Od kilku dni nie wiedzieć czemu był on pod ścisłą ochroną, a zawodniczki nie opuszczały jego murów. Przed wejściem stały dwa potężne, dobrze uzbrojone roboty- strażnicy, a okna były zasłonięte żelaznymi roletami, jedyne te na samej górze ich nie posiadały. Nie wiedziałam za bardzo co robić, od czego zacząć. Hotel przypominał twierdze nie do zdobycia.
- "Myśl jak pirat, myśl jak pirat." -powtarzałam sobie. Rozejrzałam się wokół. Na rogu, niemalrze przy samej ścianie budynku rosło drzewo. Było dość wysokie, tak, że jego gałęźie sięgały do najwyższego okna. Westchnęłam ciężko.
- Mnie to chyba już do reszty porąbało. " - powiedziałam do siebie. Dyskretnie podeszłam do drzewa. Obeszłam roślinę z każdej strony i zaczęłam się wspinać. Nie przychodziło mi to łatwo, ale powoli, powoli posuwałam się na przód. Po kilku minutach znalazłam się jakieś 8 metrów nad ziemią. Usiadłam na rozłożystej gałęzi całą zadyszana. Stąd już nikt mnie nie mógł dostrzec, liście idealnie zasłaniały konary. Postanowiłam chwilę odpocząć. Oparłam się o pień i zamknęłam na moment oczy. Ciszę przerwał mi szmer, dochodzący z innych gałęzi. Momentalnie zerwałam się na równe nogi, bojąc się, że ktoś chce mnie zaatakować. Zaczęłam się cofać rozglądając się wokół. W pewnym momencie źle postawiłam nogę i straciłam równowagę. Zaczęłam spadać. Ogarnęło mnie przerażenie, nie wiedziałąm co robić. Pomyślałam, że nie wyjdę z tego cało, gdy w ostatniej chwili ktoś złapał mnie za ręce i pociągnął do siebie. Jak już stanęłam na równe nogi spostrzegłam się, że pomogli mi Bennett i Artie.
- Co wy tu robicie? - rzuciłam niemalże od razu.
- Raczej co ty tu robisz. - odparł Artie.
- Byłam świadkiem rozmowy Niny i Marka. Jej zachowanie wydało mi się dziwne, więc zaczęłam ją śledzić. Wpadłam na pomysł, żeby wejść na drzewo, by dostać sie do najwyższego okna. - wyjaśniłam w dużym skrócie.
- Wow, świetnie to zaplanowałaś, nadawałabyś się do pira... - nie dokończył, ponieważ Bennett go szturchnął i przecząco kiwnął głową. - ale nie zmienia to faktu, że to niepezpieczne i nie powinnaś tego robić. - sprostował. Zmarszczyłam brwi i odparłam patrząc wprost na Bennetta.
- Nie musicie się o mnie martwić, nie jestem dzieckiem i wiem co robię. Może zamiast zastanawiać się nad tym kto co powinien robić, ruszymy się wreszcie i dokończymy to co zaplanowaliśmy. - ruszyłam na przód i wcisnęłam chłopakowi kapelusz. - To chyba twoje. - rzuciłam i zaczęłam się wyżej wspinać.
- Stary, ona nie jest taka jak reszta dziewczyn, to wojowniczka, którą właśnie udało ci się wkurzyć. - śmiał się rozbawiony całym zdarzeniem Artie.
Po jakichś 15 minutach doszliśmy do gałęzi na szczycie. Z niej był doskonały widok na okno zawodniczek. Mieliśmy szczęście. W pokoju stały kłócące się bliźniaczki.
*********************************************************************************
Ciąg dalszy nastąpi ;). Przepraszam, że z opóźnieniem, ale nie mam za wiele czasu na pisanie ( uroki 3 gimbazy). W najbliższym czasie postaram się napisać następny rozdział :P
HUUUUUURRRRAAAAAAAAAY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! W końcu nowy rozdział!!!! Czekałam na niego!!!!!!! ^^
OdpowiedzUsuńCiekawe pomysły, ciekawe. :D
"Naprawdę? Czyli mam rozumieć, że przytulałeś drzwi, żeby nie czuły się samotne, tak?" Ahahahahaha, kocham Twój humor. <3
Wybacz, bo nie wiem co jeszcze napisać. :c
Pozdrawiam serdecznie i życzę weny! ;D
P.S. Oj, wiem jak to jest. Trzecia gimnazjum zawsze spoko. -.-
Jej dzięki ^^. Nic tak nie motywuje jak twoje komentarze, naprawdę :D. A kiedy notka u cb? Czekam z niecierpliwością ;)
UsuńŚwietny rozdział! :D nie mogę się doczekać następnego ;) i dzięki za kom pod moim ;D
OdpowiedzUsuńKolejny wspaniały rozdział!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!!
:)